W tym roku święta trwały, jak dla mnie, za długo. Jestem totalnie wybita z rytmu i zmęczona. Ciężko będzie znów wrócić na właściwy tor.
Święta to czas zadumy…
Był to czas refleksji – szczególnie wigilia była dla mnie takim dniem rozmyślań i układania sobie różnych spraw w głowie. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy w gronie rodziny. Drugi, w domu, bawiąc się z dziecmi, oglądając filmy i spacerując.
I nic nie robienia
Święta, może dlatego że poprzedzał je weekend, trwały dla mnie za długo. Roznosiło mnie i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie jestem przyzwyczajona i nie lubię tak totalnie przeleniuchować cały dzień. Więc, jak dla mnie, już wystarczy. Ja już cieszę się że jest po wszystkim. Choć przed nami jeszcze Sylwester i Nowy Rok, więc cały tydzień będzie taki rozbity.
Dla mnie ten okres to taki „martwy” czas, mam wrażenie, że nic nie robię, tylko jem. I to z nudów, nie z głodu.
Człowiek tylko siedzi, je i bezmyślnie gapi się w to pudło, zwane telewizorem. Nie umiem pojąć ludzi, którzy tak spędzają czas i to lubią. Ja tak nie potrafię. Dla mnie to strata czasu i szkoda życia na takie nic nie robienie.
To co najważniejsze
W okresie świątecznym, zrobiłam sobie mały detoks od Internetu, myślę że dobrze mi to zrobiło, wydaje mi się że niektórych ludzi za bardzo pochłania Internet i media społecznościowe i robią wszystko „na pokaz” żeby znajomi widzieli. Facebook jest zdominowany przez rodzinne zdjęcia przy choince pod którą jest pełno prezentów, od ilości takich zdjęć, które dziś przewinęłam na swojej tablicy, aż zakreciło mi się w głowie (i nie tylko, ale nie chce nikogo obrazić). Święta, to oczywiście czas spędzony z rodziną i najbliższymi i nie wiem po co się aż tak tym afiszować? Nie lepiej ten czas przeznaczony na wstawianie zdjęć i dodawanie hashtagów przeznaczyć na rozmowę z kimś bliskim?
Już kończę to mamrotanie
Widzę, że nawet wena mnie opuściła i tekst się nie lepi, więc kończę ten bełkot i szukam jakiegoś produktywnego zajęcia by totalnie nie wpaść w odchłań bezczynności.